Bornholm dzień czwarty

Bornholm dzień czwarty

Po­bud­ka rano ostat­nie­go dnia na wy­spie nie mu­sia­ła być zbyt wcze­sna. Do Nexø skąd od­pły­wa prom mam rap­tem 40 km wzdłuż wy­brze­ża. Wsta­je nie­śpiesz­nie o 7.30, jem śnia­da­nie, po czym zwi­jam ma­nat­ki i około 9 ru­szam w drogę. Pierw­szy przy­sta­nek po około 10 km jazdy robię przy wy­lo­cie do­li­ny Døndal znaj­du­ją­cej się nie­da­le­ko kli­fów He­ling­doms. Jest to druga, po opi­sy­wa­nej wcze­śniej do­li­nie udzie­la­ją­cej pół­wy­sep Ham­mersø od głów­nej czę­ści wyspy, do­li­na tek­to­nicz­na. W jej gór­nej czę­ści znaj­du­je się je­dy­ny born­holm­ski wo­do­spad – Dønda­le­fel­det.

Wodospad – Døndalefeldet
Wo­do­spad – Dønda­le­fel­det

Jego wy­so­kość nie jest może im­po­nu­ją­ca, gdyż woda spada z wy­so­ko­ści 5 me­trów, ale jak można prze­czy­tać w prze­wod­ni­ku, naj­efek­tow­niej pre­zen­tu­je się on wio­sną, kiedy jest naj­wię­cej wody. Po obej­ściu wo­do­spa­du wcho­dzę scho­da­mi na punkt wi­do­ko­wy skąd, z góry widać całą do­li­nę.

Kilka minut póź­niej jadę w kie­run­ku Gu­dh­jem. Mia­sto po­ło­żo­ne jest na stro­mym zbo­czu, więc żeby do­stać się w oko­li­ce portu trze­ba zje­chać wą­ski­mi ulicz­ka­mi. Z portu w Gu­dh­jem naj­ła­twiej można się do­stać na po­bli­ski ar­chi­pe­lag Er­thol­me­ne z naj­więk­szą wyspą Chri­stiansø. W se­zo­nie let­nim po­łą­cze­nie z wyspą za­pew­nia sta­tek o wdzięcz­nej na­zwie „Chi­me­ra”. Już bar­dziej nor­dyc­ką nazwę, mia­no­wi­cie „Thor” przy­jął sta­tek, który za­bie­ra tu­ry­stów, aby mogli od stro­ny morza po­dzi­wiać klify He­ling­doms. Po­czą­tek wrze­śnia to już jed­nak ko­niec se­zo­nu tu­ry­stycz­ne­go, więc owe atrak­cje nie są już dla mnie do­stęp­ne. Nadal otwar­tych jest jed­nak kilka skle­pi­ków, gdzie można za­ku­pić pa­miąt­ki z Born­hol­mu. Wcho­dzę wiec do jed­ne­go z nich, pa­trze a tu sprze­daw­czy­nią jest ko­bie­ta o ty­po­wo wschod­nio­azja­tyc­kich ry­sach. Przy kasie wy­wią­za­ła się roz­mo­wa i oka­za­ło się że pani kilka lat spę­dzi­ła w Pol­sce i mówi dość do­brze po pol­sku. Nie spo­dzie­wa­łem się, że jesz­cze przed Nexø usły­szę język pol­ski.

Gudhjem wiatrak holenderski
Gu­dh­jem wia­trak ho­len­der­ski

Jedną z atrak­cji mia­sta jest po­tęż­ny wia­trak ho­len­der­ski o wy­so­ko­ści 24 me­trów, wy­bu­do­wa­ny w 1893 roku. Na jego 2 pierw­szych pię­trach znaj­du­ją się sklep z pa­miąt­ka­mi i ka­fej­ka, a na trze­cim od­by­wa­ją się nie­kie­dy wy­sta­wy re­gio­nal­ne. Nie­ca­ły ki­lo­metr na po­łu­dnie za mia­stem znaj­du­je się Bal­tic Sea Glas – huta szkła ar­ty­stycz­ne­go, w któ­rej można zo­ba­czyć pro­ces two­rze­nia szkla­nych przed­mio­tów.

Baltic Sea Glas
Bal­tic Sea Glas

Po raz ko­lej­ny nie jest mi dane obej­rzeć ko­lej­nej atrak­cji, a na miej­scu czeka mnie znów pol­ski ak­cent. Pod na­pi­sa­mi po duń­sku, an­giel­sku i nie­miec­ku ktoś po pol­sku fla­ma­strem do­pi­sał „Na dzi­siaj ko­niec”. Ko­lej­ne miej­sco­wo­ści to rów­nież kra­ina wia­tra­ków.

Svaneke wiatrak z 1643 r
Sva­ne­ke wia­trak z 1643 r
Svaneke wiatrak z 1856 r
Sva­ne­ke wia­trak z 1856 r

Aż dwa znaj­du­ją się w Sva­ne­ke. Pierw­szy z nich to naj­star­szy nie tylko na wy­spie, ale rów­nież w całej Danii wia­trak ho­len­der­ski  z 1643 roku. Tego typu wia­trak ob­ra­cał się na ka­mien­nym fun­da­men­cie w kie­run­ku wie­ją­ce­go wia­tru. Drugi z nich z 1856 roku znaj­du­je się przy wy­jeź­dzie z mia­sta w kie­run­ku Rønne.

Svaneke wieża ciśnień
Sva­ne­ke wieża ci­śnień

Obok niego usy­tu­owa­na jest wieża ci­śnień z po­ło­wy XX wieku, wy­bu­do­wa­na we­dług pro­jek­tu ar­chi­tek­ta Jona Utzo­na, który za­pro­jek­to­wał rów­nież operę w Syd­ney. Dla sma­ko­szy piwa in­for­ma­cją godną uwagi może być to, że mia­sto po­sia­da rów­nież wła­sny bro­war Bry­ghu­set. Wa­rzo­ne tam piwo po­wsta­je we­dług tra­dy­cyj­nych born­holm­skich prze­pi­sów, pro­du­ko­wa­ne jest w kilku sma­kach, rów­nież cze­ko­la­do­wym. Po­zo­sta­jąc w te­ma­cie słod­ko­ści w Sva­ne­ke jest też fa­bry­ka cu­kier­ków, gdzie można zo­ba­czyć pro­ces po­wsta­wa­nia wy­ro­bów z masy cu­kier­ni­czej. W mie­ście nie mogło też za­brak­nąć wę­dzar­ni, la­tar­ni mor­skiej i ko­ściół­ka.

Årsdale wiatrak z 1877 r
Årsda­le wia­trak z 1877 r

Ko­lej­ny duży wia­trak znaj­du­je się w Årsda­le. Rów­nież jest to wia­trak typu ho­len­der­skie­go z 1877 roku ze skła­da­ny­mi po­czwór­ny­mi skrzy­dła­mi i kom­pa­sem. W jego wnę­trzu można obej­rzeć trzy żarna, z któ­rych każdy waży 1,5 tony. Jest to wia­trak w któ­rym oka­zjo­nal­nie jesz­cze mieli się ziar­no na mąkę. W cza­sie mo­je­go po­by­tu jako je­dy­ny z oglą­da­nych prze­ze mnie na wy­spie po­ru­szał skrzy­dła­mi.

Po nie­speł­na pół go­dzi­nie od wy­jaz­du z Årsda­le około 16.30 do­cie­ram wresz­cie do portu w Nexø, gdzie na na­brze­żu stoi za­cu­mo­wa­ny ka­ta­ma­ran, któ­rym za pół­to­rej go­dzi­ny będę płyną do Pol­ski. Jadę na po­bli­ski rynek za­ha­cza­jąc o sklep, żeby wydać po­zo­sta­łe mi jesz­cze ko­ro­ny duń­skie. Już z da­le­ka za­rów­no pod skle­pem jak i na runku sły­chać język pol­ski. Znak to nie­chyb­ny, że ro­da­cy rów­nież zbie­ra­ją się do po­wro­tu na prom z kil­ku­go­dzin­nej wy­ciecz­ki ob­jaz­do­wej po wy­spie.

Port w Nexø
Port w Nexø

Na­praw­dę je­stem bar­dzo za­do­wo­lo­ny z tego, że zde­cy­do­wa­łem się zwie­dzić cały Born­holm pod­czas czte­ro­dnio­wej wy­ciecz­ki. Prze­je­cha­nych ki­lo­me­trów było w sumie nie­wie­le, bo lekko ponad 200, czyli śred­nio 50 dzien­nie, ale z racji tego że Born­holm ofe­ru­je mnó­stwo atrak­cji, które są sku­mu­lo­wa­ne na dość małym ob­sza­rze, rzad­ko kiedy zda­rza­ło mi się prze­je­chać bez prze­rwy wię­cej niż 15 km. Nie udało mi się zo­ba­czyć wszyst­kich born­holm­skich atrak­cji, al­bo­wiem plany po­krzy­żo­wał mi brak moż­li­wo­ści noc­le­gu pierw­szej nocy na kem­pin­gu nie­da­le­ko Rønne, jak rów­nież pa­da­ją­cy nie­mal do po­łu­dnia  na­stęp­ne­go dnia deszcz. Rów­nież wybór ter­mi­nu wy­jaz­du nie był naj­szczę­śliw­szy. Z jed­nej stro­ny przez cały wy­jazd spo­tka­łem może z 10 tu­ry­stów ro­we­ro­wych i nie­wie­lu zmo­to­ry­zo­wa­nych, więc czu­łem się jak­bym miał całą wyspę nie­mal­że dla sie­bie, to z dru­giej stro­ny wiele atrak­cji tu­ry­stycz­nych z racji za­koń­czo­ne­go se­zo­nu, było już nie­do­stęp­nych. Myślę że wy­star­czył­by jeden do­dat­ko­wy dzień, aby w pełni po­znać całą wyspę.
Nie­mal całą po­wrot­ną po­dróż pro­mem spę­dzi­łem na gór­nym po­kła­dzie, przy­glą­da­jąc się jak naj­pierw Nexø, a na­stęp­nie cały Born­holm znika za ho­ry­zon­tem. Pod po­kład wy­gna­ła mnie do­pie­ro to­tal­na ciem­ność i dość chłod­ny wie­czór, szcze­gól­nie da­ją­cy się we znaki po­środ­ku Bał­ty­ku. Mniej wię­cej o go­dzi­nie 21 ka­pi­tan po­in­for­mo­wał, że za­czy­na wy­ła­niać się widok pol­skie­go wy­brze­ża. Wie­dzio­ny tę­sk­no­tą za oj­czy­zną wy­sze­dłem na po­kład. W ciem­no­ści je­dy­ne co było widać, to mi­ga­ją­ce świa­tła elek­trow­ni wia­tro­wych. Roz­świe­tla­ły nie­mal cały po­łu­dnio­wy ho­ry­zont. Nie bylem świa­dom, że na pol­skim wy­brze­żu w roku 2012 funk­cjo­nu­je aż tyle wia­tra­ków.
Po­dróż po­wrot­na trwa­ła nieco dłu­żej bo 4h15m. Udało mi się szyb­ko ewa­ku­ować z promu. Ze­bra­łem ma­nat­ki i po­pe­da­ło­wa­łem w po­szu­ki­wa­niu ja­kie­goś czyn­ne­go o tej porze spo­żyw­cza­ka (co nie było łatwą sztu­ką gdyż była to nie­dzie­la). Jak zwy­kle nie­za­stą­pio­na w tej kwe­stii (uwaga au­dy­cja za­wie­ra lo­ko­wa­nie pro­duk­tu) jest Żabka. Szyb­kie za­ku­py i kie­ru­nek nie­okre­ślo­ne obrze­ża mia­sta w ce­lach spo­czyn­ko­wych. Dość szyb­ko udało mi się zna­leźć wy­so­kie i mięk­kie trawy. Roz­ło­ży­łem ka­ri­ma­tę i śpi­wór. Na­sta­wi­łem bu­dzik na 2.00 i nie­mal na­tych­miast za­sną­łem. około 2.30 pod­je­cha­łem na sta­cję, gdzie już był pod­sta­wio­ny po­ciąg. Z wgra­mo­le­niem się do niego nie było pro­ble­mu, gdyż oka­za­ło się że będą ze mną wra­ca­li rów­nież inni ro­we­rzy­ści, któ­rzy chęt­nie po­mo­gli wsta­wić rower do wa­go­nu. Za­ją­łem miej­sce w prze­dzia­le tuż obok prze­dzia­łu ro­we­ro­we­go.
Droga do Gdań­ska prze­bie­gła w sen­nej at­mos­fe­rze z nie­wiel­ką licz­bą pa­sa­że­rów. Do­pie­ro w sto­li­cy wy­brze­ża na pe­ro­nie za­ro­iło się od ludzi, a do mo­je­go prze­dzia­łu do­sia­dła się para ro­we­rzy­stów. Po za­wią­za­niu się roz­mo­wy na te­ma­ty ro­we­ro­we oka­za­ło się, że para 2 ty­go­dnie temu wzię­ła ślub, a wy­pra­wa którą wła­śnie za­czy­na­ją jest ich po­dró­żą po­ślub­ną. Do tego wy­pra­wa ni­cze­go sobie jak na pol­skie wa­run­ki. Mia­no­wi­cie pla­nu­ją prze­je­chać całą trasę wzdłuż Wisły od oko­lic Kra­ko­wa do Gdań­ska. Gdyby ktoś szu­kał po­my­słu na mie­siąc mio­do­wy to pro­szę bar­dzo.
Na za­koń­cze­nie dla chęt­nych do obej­rze­nia pokaz zdjęć z mu­zy­ką duń­ską.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*