Bornholm dzień trzeci

Bornholm dzień trzeci

Decyzja o pozostaniu w jednym miejscu dwie noce z rzędu okazała się bardzo trafna. Rano odeszło mi składanie namiotu, a pozostawienie na kempingu ubrań, śpiwora i namiotu pozwoliło na zdecydowanie szybsze i wygodniejsze poruszanie się po wyspie. Wziąłem ze sobą tylko jedną sakwę ze spakowanymi w niej najpotrzebniejszymi rzeczami na jednodniowy wyjazd. Już o 8 ruszam w kierunku znajdujących się nieopodal ruin jednego z największych w całej północnej Europie średniowiecznego zamku Hammershus. Wybudowano go na szczycie granitowego wzgórza o wysokości około 75 m nad powierzchnią Bałtyku. Wstęp na zamek jest bezpłatny, płatny jest jedynie wstęp do niewielkiego muzeum, gdzie wśród wielu eksponatów można zobaczyć makietę przedstawiającą jak zamek wyglądał w czasach jego świetności. Poniżej zamku nad morzem można obejrzeć wynurzone z wody ciekawe formacje skalne o nazwach dobrze oddających i kształty. Do najbardziej interesujących należą Løvehovederne (Lwie głowy) i Kamelhovederne (Wielbłądzia Skała). Ciekawe – po duńsku synonimem miłości wydaje się lew :).

Szlak rowerowy
Szlak rowerowy

Chcąc wykorzystać pierwszy dzień wybornej pogody po niespełna godzinie porzucam zwiedzanie zamku i okolic. Wsiadam na rower i ruszam na południe w kierunku miejscowości Vang. Przy wyjeździe uwieczniam wreszcie znak, który pojawia się przy ścieżce rowerowej gdy wyjeżdża się z większości miejscowości, a dzięki którym naprawdę trudno zgubić się na wyspie. Informuje na ścieżce o jakim numerze się znajdujemy i ile km jest do najbliższych miast.

Jons Kapel
Jons Kapel

Kilka kilometrów dalej znajduje się Jons Kapel (Kaplica Jona), strome urwisko skalne opadające pionowo wprost do Bałtyku 40 metrowym klifem. Żeby się do niego dostać musiałem zostawić rower przy parkingu i przewędrować 10 min pieszo ścieżką wzdłuż urwiska. Po dotarciu na miejsce można zejść po blisko 100 stromych schodkach na plażę u podnóża klifu. Skała swoją nazwę  zawdzięcza mnichowi Jonie, który podobno właśnie z tej skały próbował nawracać Bornholmczyków na chrześcijaństwo.

Przez kolejne dwa miasteczka Teglkås i Helligpeder wąska droga, z jednej strony ograniczona wysokim klifem, prowadzi tuż przy morzu, w odległości nie większej niż 10 metrów. Jest to chyba jeden z najbardziej malowniczych odcinków na Bornholmie.

Kościół w Hasle
Kościół w Hasle

W obu miasteczkach są niewielkie przystanie rybackie i przydomowe wędzarnie z charakterystycznymi białymi kominami. W tak fantastycznych okolicznościach przyrody docieram do Hasle, kolejnego rybackiego miasta. Jest ono dość duże jak na warunki Bornholmskie, bo liczy sobie 2 tysiące mieszkańców i ma swoją radę miasta. W Hasle znajduje się również gotycki kościół z 1460 roku.

Dalej droga prowadzi lasem niedaleko dawnych kopalń gliny i fabryki klinkieru, a ja już bez zatrzymywania się po drodze, docieram do Rønne. Stolica Bornholmu jest największym miastem, liczy sobie 15 tysięcy mieszkańców, co stanowi ponad 1/3 populacji wyspy. Mieści się tu port, małe lotnisko, szpital, konsulaty, stadion, kryty basen, kino i teatr. Port jest głównym ośrodkiem wymiany handlowej oraz portem turystycznym. Cumują tu promy z Danii, Szwecji i Niemiec. Ja zahaczam tylko o port, gdzie cumuje pokaźny prom, podjeżdżam w okolice latarni morskiej i szybko uciekam z miasta. Po 40 min już z niego wyjeżdżam. Wolę jednak ciszę i spokój niewielkich miasteczek, które mijałem dotychczas. Jadę znów na północ do Nyker. Scieżka rowerowa prowadzi dawną linią kolejową łączącą Rønne z Nexø i Allinge, oczywiście jest teraz wyasfaltowana i prosta jak stół.

Przez Nyker jechałem już pierwszego dnia, ale z racji późnej pory nie miałem okazji się w nim zatrzymać. Na obrzeżach miasta znajduje się kolejny kościół rotunda (nie ostatni dzisiaj na mojej drodze). Nadal nie mam szczęścia, gdyż ten kościół również jest zamknięty, ale wchodzę za to na przykościelny cmentarz. W Danii dominującą religią jest protestantyzm, a dokładnie luteranizm, w związku z tym zwłoki najczęściej są kremowane, a szczątki umieszcza się małych urnach. Zmarłych nie chowa się w dużych grobach, tylko urnę ze szczątkami zakopuje się w ziemi, a obok stawia się mały nagrobek. Cmentarze są schludne, a nagrobki udekorowane kwiatami, a na niektórych stoją również znicze. Na mnie takie cmentarze robią pozytywne wrażenie, są zdecydowanie ładniejsze niż te, które widzi się na amerykańskich filmach, z jednakowymi białymi krzyżami i zieloną trawką wokoło.

Klemensker
Klemensker

Kolejna miejscowość to Klemensker i kolejny kościół jako najważniejsza atrakcja turystyczna. Tym razem jest to pochodzący z początku XIX w największy na wyspie kamienny kościół o standardowej bryle. Przed kościołem znajdują się kamienie z pismem runicznym. Słowo „runa” oznacza tajemnicę. Jest to najstarsze pismo ludów północnej Europy, a powstanie kamieni datuje na około III wiek naszej ery. Pełniły one początkowo funkcje sakralne, potem informacyjne, służyły także jako drogowskazy. Na Bornholmie jest ich około 40, a większość z nich przeniesiono w pobliże kościołów.

Olsker
Olsker

Trzeci i ostatni z kościołów typu rotundowego, który udało mi się zobaczyć podczas mojej wycieczki, znajduje się w Olsker (na wyspie jest jeszcze czwarty w Østerlars). Wybudowany w 1150 roku, jest najwyższy z czterech bornholmskich rotund, jego patronem jest król norweski św. Olaf.

Malowidła Naskalne
Malowidła Naskalne

Ostatnim dzisiaj przystankiem na mojej drodze jest Allinge, gdzie znajdują się malowidła naskalne Madsebakke Helleristniger, pochodzące sprzed 2 tysięcy lat przed naszą erą. Są to najliczniejsze tego typu rysunki w całej Danii. Przedstawiają okręty, stopy, okręgi. Całość mieści się na kilkudziesięciu metrach kwadratowych na litej skale wygładzonej przez przesuwający się po niej lodowiec. Rysunki dla większej wyrazistości pomalowano czerwoną farbą.

Dzisiejszy dzień był typowym dniem rowerowym. Przez cały dzień zrobiłem ponad 65 km, jechałem co prawda na lekko, ale warto zaznaczyć, że podróżowanie po Bornholmie wiąże się z pokonywaniem dość sporych podjazdów. Wyspa może nie jest duża, ale jej północna i środkowa cześć jest dosyć pagórkowata. Najwyższy punkt wznosi się na wysokość 160 m n.p.m. Może daleko jej do wysp morza śródziemnego, gdzie nawet na malutkich wyspach trafiają się wysokie góry, tym niemniej żeby przejechać z zachodu na wschód Bornholmu przez jego środek, należy pokonać około 600 metrów w górę  i tyleż samo w dół. Dla wprawnego kolarza dysponującego wypasioną kolarzówką może jest to niewiele, ale dla turysty rowerowego wiozącego cały dobytek na bagażniku, jest to już spory wysiłek. Należy mieć to na uwadze planując wyjazd z rowerem na Bornholm. Może i jazda wzdłuż wybrzeża nie nastręcza wielkich trudności i można spokojnie jednego dnia przejechać 100 km, zwłaszcza południową część (jeśli tylko pozwoli mnogość atrakcji turystycznych po drodze), tak już aby pokonać „interior” wyspy, trzeba dysponować naprawdę dobrą kondycją, lub tak jak ja zostawić gdzieś na noclegu cięższą część bagażu i podróżować na lekko.

Po dniu pełnym wrażeń, już na polu namiotowym gotuję sobie kolację i kładę się wreszcie na zasłużony odpoczynek. Przede mną ostatnia noc na Bornholmie. Niestety z racji tego, że podróżuje sam nie mam kogo posmarować pastą do zębów.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*