Olandia dzień trzeci

Olandia dzień trzeci

Skały wapienne
Skały wapienne

Rankiem kontynuujemy jazdę na północ wzdłuż zachodniego wybrzeża Olandii. Tradycyjnie jedziemy na czczo rozglądając się za miejscem, gdzie można wygodnie zjeść śniadanie. Kolejne kilka kilometrów jazdy upływa nam pod znakiem mijanych co chwila sporych rozmiarów skał. Ta część północno-zachodniej Olandii znana jest z pokładów płaskich skał wapiennych które formowały się 450 milionów lat temu, kiedy to nasz kontynent znajdował się na półkuli południowej.

Kamieniołom
Kamieniołom

W nomenklaturze geologicznej tego typu skały nazywa się młodymi. Tworzenie się 18 metrowych skał, takich jak te które mijamy, geologowie szacują na 18 milionów lat czyli około 1 mm na 1000 lat. Z racji tego, że my aż tyle czasu nie mamy żeby zobaczyć proces wzrostu skał, ruszamy dalej. Po kolejnych kilku kilometrach jazdy docieramy do rezerwatu przyrody Horns, na którego terenie znajduje się cześć największego jeziora Olandi Hornsjön. Jak można przeczytać na tablicy znajdującej się przy bramie wjazdowej do rezerwatu, na jego obszarze można znaleźć wszystkie typowe krajobrazy wyspy włącznie z charakterystyczną dla południowej cześć wyspy roślinnością stepową zwaną Alvar. Nieopodal wjazdu do rezerwatu trafiamy na przyjemne miejsce, gdzie można przyrządzić śniadanie.

Kamieniołom. W tle wyspa Blå Jungfrun
Kamieniołom. W tle wyspa Blå Jungfrun

Jadąc do miejscowości Böda odbijamy na kilka kilometrów wgłąb lądu. W tym miejscu  Olania jest bardzo wąska, a między jej wybrzeżami odległość to zaledwie 6 km, więc nawet trudno mówić o głębi lądu. Tym niemniej od tej miejscowości jedziemy na północ wzdłuż drogi nr 138 do miejscowości Byxelkrok, ochrzczonej przeze mnie „Byczym-krokiem”.

Latarnia Långe Erik
Latarnia Långe Erik

Z rzeczonej miejscowości odpływają promy do Oskarshamn znajdującego się na kontynentalnej części Szwecji i statki na niezamieszkałą wyspę Blå Jungfrun. Wyspa jest w kształcie koła o średnicy 800 m, ma niespełna 2 km2, a z Olandii wygląda jak talerz UFO zanurzony do połowy. Jak na wyspę o tak małej powierzchni jest dość „górzysta”. Jej najwyższy punkt znajduje się 86 m n.p.m, a zbudowana jest z różowego granitu Rapaviki.

Na południu wyspy rośnie las liściasty, można na niej również spotkać liczne groty skalne. Żyją tam  liczne ptaki morskie oraz zające, które dotarły na nią po zamarzniętym morzu. Mimo dość niegościnnego wyglądu, na wyspie znaleziono ślady pobytu ludzi, między innymi kamienny labirynt.

Kopczyki na północnym krańcu Olandii
Kopczyki na północnym krańcu Olandii

Od 1926 roku wyspa jest szwedzkim parkiem narodowym. Jej nazwa oznacza po polsku „Niebieska Panna”. Legendy głoszą, że w wielki czwartek wiedzmy i czarownice przylatywały tutaj aby tańczyć z diabłami, coś jak nasza Łysica. Tyle z legendami. Jedziemy na północny cypel Olandii, gdzie na wysepce połączonej groblą znajduje się latarnia morska Långe Erik (Długi Eryk) o wysokości 32 metrów. Rozpościera się z niej zapewne wspaniały widok na północną część wyspy. Lecz nam nie było dane w pełni podziwiać tego widoku, gdyż pogoda się trochę zepsuła i nisko wiszące chmury skutecznie uniemożliwiają podziwianie rozległych widoków.
Na kamienistej plaży ludzie chcąc pozostawić po sobie choć na chwilę jakiś ślad ustawiają piramidki z kamieni. Wygląda to cokolwiek dziwacznie, ale chyba każdy chce pozostawić po sobie jakiś ślad dla potomnych (ja na przykład pisze bloga 🙂 ).

Trollskogen
Trollskogen

Po drugiej stronie zatoki znajduje się rezerwat przyrody Trollskogen (Puszcza Troli). Królują tam stare dęby i sosny powyginane w niesamowite kształty. Miłośnicy powieści Tolkiena mogą się tam poczuć jakby ktoś przeniósł ich w krainę opisywaną na ich kartach. Na plaży można zobaczyć wrak szkunera Swiks, którego nazwa pochodzi od łotewskiego słowa Svikis oznaczającego „super trwały”,  co w związku z faktem,  że  został rozbity u wybrzeży Olandii 21 grudnia 1926 r, przypomina historię Titanica. Siedmioosobowa załoga uratowała się jednak, uciekając w łodzi ratunkowej.

Szkuner Swiks
Szkuner Swiks

Tak oto, po osiągnięciu najdalej wysuniętego na północ miejsca (57°22′ N) w które udało mi się do tej pory dotrzeć, kolejne 150 kilometrów będziemy pokonywać na południe. W tym miejscu trzeba obalić mit, który panuje wśród osób słyszących o moich wyprawach rowerowych do Skandynawii. Typowe pytanie brzmi: „A nie jest tam za zimno na rower i nocowanie pod namiotem?” Odpowiedź jest bardzo prosta i brzmi – nie.

Dąb w Trollskogen
Dąb w Trollskogen

Jest oczywiście trochę chłodniej niż w Polsce, powiedzmy średnio o 2-3 stopnie, ale plusem tego jest fakt, że w lato nie ma takich upałów które, potrafią się zdarzać zwłaszcza w południowej części Polski, a co za tym idzie, rzadziej zdarzają się burze i nawałnice. Pogoda jest stabilniejsza, albo leje przez kilkanaście godzin, albo przez kilka dni utrzymuje się piękna pogoda. Oczywiście na odczucie chłodu może mieć wpływ wiatr, ale to już specyfika wybrzeży Bałtyku.
Tego dnia przejeżdżamy jeszcze około 30 km i nocujemy mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej co zeszłej nocy tyle, że po wschodniej stronie wyspy.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*