Olandia dzień szósty

Olandia dzień szósty

Śniadanie w szopie
Śniadanie w szopie

Jak wspominałem w poprzednim wpisie ostatnia noc na Olandii, nie pozwoliła nam porządnie się wyspać. Przez cała noc mocno wiało. Może jakoś specjalnie nie baliśmy się czy namiot wytrzyma, ale przy tak głośno szumiących szuwarach nie sposób było usnąć na dłużej niż godzinę. W pewnym momencie przeszła mi przez głowę myśl, czy nie przenieść się do stojącej koło nas szopy, której ściany z desek choć trochę zmniejszyłyby szum wiatru. Koniec końców szopa przydała się dopiero rankiem. Wstawiliśmy do środka kuchenkę i w spokoju udało nam się ugotować wodę na śniadanie. Jak już wiatr tak się nam dał we znaki postanowiłem go wykorzystać, żeby podsuszyć bieliznę przepraną wczoraj wieczorem. Na noc nie odważyłem się zostawić jej na zewnątrz, bo rankiem zapewne zbierałbym ją w promieniu kilometra, lub wyławiał z morza. Po dobrej godzinie niespiesznie zaczęliśmy zbierać się do wyjazdu. Do dokończenia „pętli olandzkiej” zostało nam niespełna 15 km. Nie było sensu ruszać zbyt wcześnie, bo prom i tak przed 9 nie pływał.
Niemiłą niespodziankę przygotował dla mnie rower tuż po wyjedzie na asfaltową drogę. Poczułem i usłyszałem, jak tylne koło prawie eksploduje. Okazało się że pękła opona, tyle że w dość nietypowym miejscu, bo tuż przy obręczy. Ciężar wiezionego na bagażniku towaru spowodował, że po tygodniu jazdy i nacisku obręczy na oponę, najzwyczajniej w świecie się przetarła. Ciekawostką było to że dętka wytrzymała i zrobił się tylko bąbel.

Kalmar Slott - fosa
Kalmar Slott – fosa

Dopompowałem ją ile się dało i postanowiłem, że spróbuję dojechać tak do Karlskrony do której zostało nam około 80 km. Oczywiście koło przy każdym obrocie nieznacznie podskakiwało i jazda nie była najbardziej komfortowa, ale koniec końców dojechałem na takiej oponie do domu. Zdradzę teraz tajemnicę dlaczego dętka nie pękła przy tak nietypowej eksploatacji. Przed wyjazdem zakupiłem specjalne dętki z Hutchinson. Są to podwójne dętki z płynem w środku, które nie dość że są bardziej wytrzymałe niż zwykłe, to nawet gdy przebijemy takową i dziura będzie rozsądnych rozmiarów (1-2 mm), to płyn zaklei dziurę i po napompowaniu można kontynuować jazdę. Oczywiście taka dętka nie wytrzyma kolejnych kilkuset kilometrów jazdy, ale naklejenie zwykłej łatki sprawi, że możemy dalej na niej jeździć. Tyle rowerowego wtrętu.

Kalmar Slott - dziedziniec
Kalmar Slott – dziedziniec

Po godzinie docieramy do przystani promowej w Färjestaden i przeprawiamy się na stały ląd.
Pierwsze „kroki” po opuszczeniu promu kierujemy w stronę Zamku Kalmar Slott, którego nie udało nam się zwiedzić poprzednio. Sama twierdza została wybudowana w XII w., a rozbudowana za czasów Magnusa Ladulåsa 100 lat później.

Kalmar Slott - makieta
Kalmar Slott – makieta

W 1397 roku na zamku zawarto unię kalmarską, na mocy której doszło do zjednoczenia na okres 130 lat, Danii, Szwecji i Norwegii, tworząc tym samym jedno wielkie państwo. Po przebudowie w XVI w zamek stał się renesansową rezydencją, gdzie dziś mieści się muzeum z licznymi śladami postaci związanymi z Polską.

Kalmar Slott - lekcja historii
Kalmar Slott – lekcja historii

Po zabezpieczeniu rowerów i kupnie biletów, wchodzimy na dziedziniec zamku, który tętni życiem. Aby na niego wejść trzeba przejść przez drewniany most zwodzony przerzucony nie nad fosą, jak w większości zamków. W tym przypadku w fosie jest woda morska, gdyż cały zamek położony jest na wysepce. Na środku dziedzińca stoi renesansowa studnia, wokół której ustawione zostały liczne namioty i atrakcje dla dzieci.

Stroje z epoki
Stroje z epoki

My niemal natychmiast uciekamy z tego zgiełku i kierujemy się do licznych zamkowych komnat, wśród których na wyróżnienie zasługują: Komnata Królewska, Złota Sala i sypialnia króla Jana. W jednej z komnat można zobaczyć makiety zamku, a w kilku innych przebrane w stroje z epoki przewodniczki opowiadały dzieciom jak wyglądało życie i historia zamku.

Ostatni nocleg
Ostatni nocleg

Zwiedzanie zajęło nam 2h, więc powoli należało się zbierać, żeby jeszcze dziś dostać się jak najbliżej Karlskrony. Tak oto o 14 opuszczamy Kalmar i już bez większego stresu, (znając ponad połowę drogi powrotnej pokonywanej kilka dni wcześniej) ruszamy w kierunku Karlskrony. Odpowiednie miejsce na ostatni nocleg w Szwecji udało nam się znaleźć w miejscowości Flyeryd, tuż przy granicy krain Kalmar i Blekinge, pozostawiając sobie do Karlskrony jedynie 30 km. Na dość nietypowy sposób dokończenia suszenia rzeczy wpadłem w momencie kładzenia do snu rowerów.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*