Bornholm dzień zerowy

Bornholm dzień zerowy

Moja pierwsza zagraniczna wycieczka rowerowa, to wycieczka na Bornholm. Wiele słyszałem o tej wyspie. Nazywana dumnie „Perłą Bałtyku”, bądź „Słoneczną wyspą na Bałtyku” i „Rajem dla rowerzystów”, od dłuższego czasu pobudzała moją wyobraźnię.
W sierpniu 2012 zapadła w sumie dość spontaniczna decyzja o wyjeździe. Bilet na prom zakupiłem 10 dni przed wyjazdem, nie informując wcześniej domowników o moich planach. Przygotowań przed wyjazdem nie było za wiele. Kupno suchego prowiantu na 4 dni, przygotowanie ubrań, śpiwora i namiotu nie zajęło dużo czasu.
Plan to dostać się do Kołobrzegu, skąd wypływa prom (a właściwie katamaran) na Bornholm. Plan w założeniu prosty, ale po przejrzeniu rozkładu jazdy pociągów do i z Kołobrzegu wynikła pewna niedogodność. Pociąg do Kołobrzegu przyjeżdża na stację pół godziny po północy, z Kołobrzegu odjeżdża o 3.30 w nocy. Prom na wyspę odpływa o 7, a na terminalu odpraw należy się zjawić godzinę przed wypłynięciem. Podobnie z powrotem – w Kołobrzegu prom spodziewany jest na godzinę 22. No nic, trzeba będzie 2 noce przekimać się gdzieś pod chmurką.
Sprawa kolejna. Nasze kochane Polskie Koleje Państwowe, ich tabor i infrastruktura, jest niezbyt przyjazna dla wszystkich „kółkowców”. Strome schody, brak wind i podjazdów prowadzących na perony, a do tego wąziutkie drzwi w pociągach pośpiesznych nie pomagają w przewozie roweru i całego dobytku na kilkudniową wycieczkę. Żeby tego było mało miejscówkę do siedzenia dostałem w zupełnie innym wagonie, niż przedział rowerowy (no ale moja wina, bo nie poprosiłem o to żeby siedzieć niedaleko przedziału rowerowego). Szczęśliwie znalazła się dobra dusza, którą przed wyjazdem poprosiłem o pomoc przy przenoszeniu bagażu między wagonami.
Sama podróż przebiegła spokojnie. Z wypakowaniem się z pociągu w Kołobrzegu nie było problemu. Miałem mnóstwo czasu, bo tam pociąg kończył bieg, a do stacji końcowej niewiele osób dojeżdżało. Po zapakowaniu wszystkiego na rower ruszam w miasto szukać jakiegoś miejsca na ułożenie się w pozycji horyzontalnej. Po pół godzinie błądzenia po mieście trafiłem na jakieś gęstsze zarośla niedaleko plaży. Snu wiele nie zaznałem, ponieważ do pobudki zostało koło 4 godzin.
O tym jakie przygody spotkały mnie następnego dnia opowiem w kolejnym wpisie.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*